
Świadomość konsumentów jest z każdym dniem coraz większa. I mimo, że kosmetyki naturalne są znacznie droższe, ich skład mówi sam za siebie. Cena, termin przydatności to dwa najważniejsze powody, dla których kosmetyki „chemiczne” są znacznie tańsze. Ale czy są równie wydajne i jakie skutki niesie za sobą ich używanie?
Kupując tani, drogeryjny kosmetyk kierujesz się jego składem? Czytasz INCI? Jeśli tak, to chylę czoła, bo ja osobiście nie miałam zielonego pojęcia o tym, czego używam i przez wiele lat cierpiałam na AZS. Kupując kierujemy się ceną, ładnym opakowaniem, marketingiem (który potrafi pochłonąć nawet 50% kosztów wyprodukowania kosmetyku). Na czymś producent musi zaoszczędzić – więc zaoszczędza na składzie. Wystarczy na kosmetyku narysować zielony listek i chwyt reklamowy działa. A to, że tego listka jest w składzie 2% – tego już konsument nie wyczyta, bo łaciny nie zna (skład INCI zgodnie z międzynarodowymi regulacjami prawnymi jest pisany po łacinie).
Ładny kolor czy zapach…
gumy balonowej, coca coli czy morski
i nie jest tłusty, i fajnie się wchłania i pomaga. Naprawdę myślisz, że ktoś złapał zapach morza i włożył do plastikowej tubki? Nie myślisz, kierujesz się emocjami. Robisz dokładnie to, co masz zrobić. Reagujesz na chwyt marketingowy. Nieświadomie. Dlatego właśnie napisałam ten tekst. Abyś miał świadomość. Mógł dokonać wyboru.
Problem zaczyna się wtedy, gdy skóra daje znać. Pojawia się swędzenie, zaczerwienienie, wypryski, stany zapalne, a potem jest coraz gorzej. Wtedy próbujemy wszelkich sposobów na leczenie. To tylko przyklejenie plastra, bo tak naprawdę najważniejsze – to wyeliminować przyczynę. Nie mając wiedzy medycznej – trudno nam wiedzieć, że coś dzieje się na skutek zmian hormonalnych, konsekwencji stresu czy odkładu trujących substancji w organizmie. Warto jednak mieć świadomość i wiedzę o tym, czego używamy. I co sami sobie fundujemy.
Podkreślam, taki złoty slogan. Wszystko jest trucizną, zależy od ilości. Jeśli przedawkujemy niebezpieczne składniki zawarte w kosmetykach, to pojawią się tego efekty, oby tylko na skórze. Niestety najczęściej takie problemy dotykają dzieci albo osoby o wrażliwej skórze. Ale gdy zdrowy, „odporny na chemię”, dorosły mężczyzna, nagle ma podrażniona skórę? Wtedy jest lekarz, sterydy, antybiotyki i silne leczenie, które niestety pomaga na krótko. Bo przyczyna nie została wyeliminowana.
Kosmetyki naturalne:
- produkowane są na bazie tłuszczy (olei roślinnych). Jest ich naprawdę dużo, bez problemu można wybrać taki kosmetyk, który będzie skuteczny dla konkretnego typu skóry. Nie zaszkodzi, a pomoże. Co więcej, pozyskanie surowców odbywa się w kontrolowany sposób, bowiem muszą one spełnić normy dla naturalnych kosmetyków.
- zapach uzyskuje się najczęściej przez dodanie
olejków eterycznych
- Te pozyskuje się poprzez destylację para wodną roślin. Niestety im rzadszy i bardziej pożądany olejek, tym droższy. Jednak spectrum jego właściwości jest na tyle szerokie, że producenci coraz częściej sięgają po wyszukane olejki, aby uatrakcyjnić swój produkt. Napisałam „najcześciej”, bo kosmetyki naturalne dla osób o szczególnie wrażliwej skórze – są ich pozbawione.
- konserwanty – najlepszymi naturalnymi konserwantami są olejki eteryczne, witamina E, ekstrakty z ziół czy zwykła sól. Kosmetyki naturalne często są pozbawione wody – m.in. po to, aby właśnie uniknąć konieczności używania konserwantów. Ważną rolę odgrywa tu również sterylność produkcji, która wyklucza kontakt surowca czy produktu z „życiem” (grzyby, bakterie, pleśnie itp).
- substancje myjące – to najłagodniejsze środki powierzchniowo czynne, oparte najczęściej na oleju kokosowym lub innych roślinnych wyciągach.
kolor
- tu również pierwsze skrzypce gra natura. W pełni naturalnymi barwnikami są glinki, wyciągi z roślin barwiących (burak, dąbrówka) czy miki. Często jednak kosmetyki naturalne są pozbawione barwnika – mają swoją naturalną barwę.
- opakowanie – tu mogłabym zwrócić uwagę, bo nic mnie tak nie razi, jak naturalny produkt opakowany w plastik. Liczę jadnak bardzo na to, że są one biodegradowalne. Przepisy również regulują te kwestie – każde opakowanie z wyjątkiem papieru czy szkła – musi posiadać odpowiednią dokumentację, potwierdzającą, że jest ono dopuszczone do kontaktu z kosmetykami (podobnie jak z żywnością). Na szczęście coraz więcej producentów kosmetyków naturalnych odchodzi od opakowań typu „PET” i pakuje swoje produkty w szkło, papier czy metal.
- substancje czynne – tu natura nie była skąpa. Do najbardziej znanych należą naturalne: kwas hialuronowy, liposomy czy ceramidy. Gliceryna roślinna to świetne nawilżenie skóry, „dobre alkohole” czyli np. alkohol cetylowy czy kwas mlekowy. Najszerszą i najciekawszą bazą surowców są wyciągi z roślin. Najbardziej znane to te, które działają łagocąco, czyli przede wszystkim rumianek i nagietek.
- woski – osobiście preferuję w kosmetykach woski roślinne, ze względu na fakt, że staram się tworzyć kosmetyki wege.
zioła
- same w sobie stanowią niesamowitą bazę dobroczynnych właściwości dla skóry. Ich działanie jest szerokie, ma wiele zastosowań, które nie są zawężone tak, jak surowce chemiczne. Stosowane najczęściej jako zioła spożywcze, herbaty ziołowe czy napary, świetnie sprawdzają się również w kontakcie ze skórą. Mają nieco inne działanie, niż przyjmowane wewnętrznie, jednak odpowiednia wiedza o nich, od wieków pomagała rzeszom i pomaga do dziś. To właśnie na nich opiera się leczniczy charakter większości maści na dolegliwości skórne – również tych „chemicznych”. Zioła i rośliny są podstawą w kosmetykach naturalnych. Nie tylko marginalnym dodatkiem czy kolorowym znaczkiem na opakowaniu.
Więcej o składnikach naturalnych znajdziesz w zakładce składniki
Kosmetyki syntetyczne:
- najczęściej są oparte na wodzie, przez co są znacznie mniej wydajne od naturalnych, w których wody nie ma lub jest ona w postaci np. odwarów czy naparów. cała reszta zawarta w „chemicznych” kosmetykach to substancje zagęszczające, koloryzujące, a co najważniejsze konserwujące wodę.
- oleje i tłuszcze – niestety są to tanie zamienniki olei naturalnych, oleje mineralne. Najgorsze jest jednak to, że w większości są pochodnymi
ropy naftowej
Kosmetyki z ich składem są tanie, długoterminowe i korzystne finansowo dla producentów.
Parafina i silikon (powstaje na skutek syntezy krzemu i tlenu), pozostają w organizmie na długo np. poprzez tworzenie odłogów w wątrobie czy nerkach. Długotrwałe stosowanie parafiny powoduje smutne skutki, które są widoczne po jakimś czasie po zakończeniu używania kosmetyku z jej składem. Parafina jest komedogenna, zapycha pory, sebum nie może się wydostać i tworzą się zaskórniki i pryszcze.
krem
- czyli woda z ulepszaczami. W składzie INCI łatwa do rozpoznania – Aqua. I zawsze jako składnik wymieniona jest na początku kosmetyku – co oznacza, że procentowo jest jej najwięcej. Woda, sama w sobie, nie nawilża i jest wrogiem nawilżenia, bardzo szybko odparowuje ze skóry. Najłatwiej zaobserwować to po dłuższej kąpieli – skóra jest przesuszona. Aby woda działała nawilżająco na skórę- musi być w odpowiedni sposób w niej „zatrzymana”. I tu wchodzi znowu chemia. Potrzebna jest bowiem „bariera”, otoczka, która tą wodę zatrzyma. Najlepszym sposobem na nawilżenie jest picie wody.
- Połączenie wody z tłuszczami wymaga emulgatora. Sa to najczęściej syntetyczne surowce PEG czyli
glikol polietylenowy
w INCI wpisany będzie jako Polyethylene Glycol. Stosowany często, ponieważ nawilża, tworzy pianę, myje, działa jako rozpuszczalnik, jest emulgatorem. Dla producenta ten składnik jest wygodny – tani, wielofunkcyjny. A gdzie go znajdziemy? W szamponach, fluidach, kremach, balsamach, a nawet paście do zębów. Mimo, iż Cosmetics Ingredients Review uznała go za bezpieczny składnik, nie należy zapominać o procesie tworzenia go z trującego gazu-dioksanu. Międzynarodowa Agencja Badania Raka wskazuje, że dioksan jako składnik jest rakotwórczy i ma działanie mutagenne. Istnieje jednak ryzyko, że dioksan jest zawarty, nawet w śladowej ilości w PEG.
- zapach. Tu niestety normy prawne pozostawiły pole do popisu. Producent nie ma bowiem obowiązku wpisywania dokładnych składników substancji zapachowych w składzie kosmetyku. Wystarczy, że w INCI wpisano Fragrance albo Parfume. Nie łudźmy się, często jest to syntetyczne piżmo. Bardzo czysto wywołuje reakcje alergiczne, przenika do mleka matki, do tkanki tłuszczowej. Nie tylko są wchłaniane przez skórę, ale również odkładają się w organizmie. Związki nitro-moszusowe są rakotwórcze.
konserwanty (parabeny)
są niezbędne, aby kosmetyk długo był przydatny do użycia i nie tworzyła się w nim flora bakteryjna. Konserwanty zabijają mikroorganizmy w kosmetykach, ale również na naszej skórze, po ich aplikacji. Mikroorganizmy te złe, jak i te dobre. Skóra, która straci naturalną ochronę, będzie bardziej wrażliwa, podrażniona, pojawiają się zmiany skórne i alergie. Formalina (często występująca w lakierach do paznokci czy w samoopalaczach) powoduje podrażnienia, egzemy, wysypki. Są tu też wykorzystywane związki rtęci – tak, są trujące. Można tu jeszcze wymienić związki boru, chloru czy jodu.
związki myjące
Do najpopularniejszych, o którym ostatnio jest głośno to SLS. Jest to agresywny, silnie alkaiczny detergent. Siarczan Laurylowo Sodowy (Sodium Lauryl Sulfate). Sam w sobie wywołuje podrażnienie wrażliwej skóry. Bardzo często stosowany w szamponach, w połączeniu z w/w składnikami może działać na skórę szkodliwie. Stąd często np. łupież (potocznie nazywany fryzjerskim)- który jest wynikiem np. przesuszenia skóry głowy. Źle spłukana odżywka czy szampon, przegrzewanie skóry (suszarka, czapka, zimą-kaloryfery i suche powietrze) powodują naruszenia bariery hydrolipidowej naskórka, zwiększają łojotok, co również sprzyja nasilaniu się łupieżu.
SLS jest również składnikiem mydeł, płynów do kąpieli, żeli pod prysznic, past do zębów, pianek do golenia, farb do włosów, płynów do mycia naczyń, płynów do prania, odplamiaczy… Dlaczego? Bo to tan, dobrze pieniący i rozpuszczający tłuszcz detergent. Nie jest on wyszczególniony w Rozporządzeniu Parlamentu Europejskiego i Rady (WE) nr 1223/2009 z dnia 30 listopada 2009 roku dotyczącym produktów kosmetycznych, jako potencjalny alergen. Warto jednak zwrócić uwagę, iż kosmetyk, który w składzie posiada SLS musi być kosmetykiem spłukiwanym (i to dokładnie, chyba, że jego zawartość wynosi poniżej 1%). Nie może on bowiem długo pozostać na skórze. Ważna jest też ilość SLSów. Jeśli traktujemy swoją skórę rożnymi kosmetykami z tym składnikiem – jego ilość w kontakcie ze skórą, wzrasta. Skóra, która jest wrażliwa, delikatna, alergiczna, czy boryka się z Atopowym Zapaleniem Skóry – zareaguje podrażnieniem.
barwniki
To taki psychologiczny efekt. Kupując np. niebieski żel do mycia, wydaje nam się, że będziemy po nim bardziej czyści. W naturalnych kosmetykach stosuje się je rzadko – właśnie z tego powodu, że kojarzy się z „chemią”. Mimo, iż w naturze występuje w postaci np. glinki czy bardziej fioletowy odcień kosmetyku nada roślina: alkanna barwierska. Niestety w kosmetykach konwencjonalnych używa się sztucznych barwników. Często zawierające np anilinę – substancję silnie trującą, toksyczną dla układu nerwowego i krążenia. Zlizana wraz ze szminką lub wchłonięta przez skórę – odkłada się i pozostaje w organizmie.
To nie koniec listy, ale koniec przykładów. Podaję je tu po to, abyś Kliencie miał świadomość. Kierował się właściwym wyborem produktów, którymi traktujesz swoją skórę.